Historia Olka

Siema, mam na imię Olek, mam 18 lat i jestem trzeźwiejącym narkomanem. W tej pracy chciałbym przedstawić wam swoją historię, która zaczęła się 4 lata temu w Legnicy.

Chciałbym też zmierzyć się tutaj z kilkoma stereotypami.

Zacznę od pierwszego razu kiedy zażyłem marihuanę. Szczerze wam powiem, że sam nie wiedziałem jak to ma na mnie wpłynąć, i to co najważniejsze, nie znałem odpowiedzi na pytanie po co ja to w ogóle zrobiłem? Tak mówiąc w języku nas, nastolatków, po prostu nie ogarnąłem o co chodzi. Poszedłem do domu i od razu położyłem się spać. Już wtedy organizm dawał mi znaki, że to nie jest dla mnie dobre, że to mnie niszczy. Choćby przez to, że zbladłem, osłabłem i nie przespałem nocy. Na następny dzień już nie pamiętałem tego co zrobiłem dnia poprzedniego, nie rozmyślałem nawet nad tym. Żyłem jak by dnia wczorajszego nie było. Już po pierwszym zażyciu pojawiła się pierwsza dziura w pamięci. Całkiem zapomniałem o tym jednym dniu tygodnia. Nie przejąłem się tym, zbagatelizowałem to. Kolejnym narkotykiem, była amfetamina, stymulant po którym ma się poczucie siły, odwagi, bezwstydu i bliskości z innymi ludźmi. Kiedy zażyłem ją pierwszy raz tak właśnie się poczułem. Byliśmy na klatce z dwoma znajomymi i koleżanką. Mieli przy sobie właśnie amfetaminę. Jeden z nich zaczął robić kreski i po chwili zażył. Pozostała dwójka też i po chwili usłyszałem: masz młody to dla ciebie. Patrzyłem na nich z zainteresowaniem i podnieceniem. Wydawali się być tacy szczęśliwi i zaspokojeni. Zażyłem. Po chwili nadeszło uczucie jakiego doświadczyłem pierwszy raz. Poczucie wiedzy, siły i energii. Pierwsze co zrobiłem to poszedłem do domu pociągając co chwile nosem. Znalazłem się tam w ciągu kilku chwil. Musiałem się powstrzymywać żeby nie zacząć biec. Wszedłem do domu i zobaczyłem tatę, usiadłem mu na kolanach i powiedziałem mu, że go kocham. Był bardzo zaskoczony tym co zrobiłem, ponieważ taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz. Po chwili wszedł brat i on również był bardzo zdziwiony. Ja za to miałem w sobie poczucie dumy z siebie, że zdobyłem się na odwagę i że to zrobiłem. Gdy nadszedł wieczór zadziwiłem się. Minęło kilka godzin a ja nic nie zjadłem. Gdy leżałem na łóżku próbując zasnąć myślałem nad tym, żeby mnie to cudowne uczucie nie opuściło. Jednak było dokładnie odwrotnie. Już po chwili zaczął mnie bardzo boleć brzuch. Zacząłem się wyginać we wszystkie strony byle tylko przestał. Piłem krople miętowe na bóle brzucha, ale nic to nie dało. Po kilku godzinach cierpienia udało mi się zasnąć. To były moje pierwsze dwa zażycia. Teraz dochodzę do wniosku, że każdy kolejny raz był taki sam. Zmieniło się tylko jedno, zażywałem coraz większe dawki, a coraz mniej było „po narkotykowej rozkoszy”. W obecnej chwili mam też poczucie, że z każdym zażyciem traciłem jakąś część człowieczeństwa, z każdym zażyciem miałem mniej szacunku do siebie, jak i do innych ludzi. Coraz mniej mi zależało na treningach, szkole, czy rodzinie. W domu spędzałem zaledwie tylko noce, lub przeczekiwałem aktualny brak gotówki, a i to nie zawsze. Do rodziców przychodziłem tylko jak coś od nich chciałem. Z matką miałem bliższą relację niż z ojcem, z nim trudno było mi się porozumieć. Teraz już wiem, że to tylko dlatego, że tatą nie potrafiłem manipulować. Cały okres mojego zażywania to były manipulacje, kłamstwa, oszustwa i kradzieże. Wszystko żeby zdobyć dragi. Na niczym mi tak bardzo nie zależało jak na nich. Gdy gimnazjum się skończyło przyszedł czas na liceum. Wybrałem SMS Junior Wrocław. Wtedy była druga najlepsza  szkoła dla piłkarzy ręcznych w Polsce. Mieszkałem tam w internacie przez jeden rok.Dlaczego tylko jeden, skoro liceum trwa trzy lata ? Nie zdałem.Dlaczego? Bo jedyne co się dla mnie liczyło to narkotyki i znajomi, którzy oprócz zażycia mogli mi jeszcze zapewnić brak samotności. Plan dnia dla ucznia tamtejszej szkoły wyglądał tak: trening przed lekcjami, 8:00-15:30 lekcje potem znowu trening i dopiero czas wolny. U mnie wyglądało to nieco inaczej: 9:00 – pobudka potem na trzy lekcje do szkoły i iść się naćpać. Dzisiaj sam nie dziwię się sobie, że nie zdałem tego roku, dzisiaj wiem, że nie zdałem tylko i wyłącznie dlatego, że narkotyki były dla mnie ważniejsze, choć zawsze myślałem, że da się to pogodzić. Gdy dowiedziałem się, że nie zdałem to już możecie się domyśleć co zrobiłem. Gdy przyszło poprawiać rok wybrałem placówkę w której znajdowało się też moje ówczesne gimnazjum. Uczęszczałem tam przez około miesiąc. Gdy pewnego razu wracałem z treningu, z Wrocławia zadzwoniła koleżanka. Zapytała czy bym nie wpadł się napić. Nie odmówiłem, wręcz byłem zachwycony tym pomysłem. Tym bardziej, że nie chciałem wracać jeszcze do domu bo byłem pod wpływem narkotyków. Poszedłem tam i poznałem jej koleżankę, która jak się okazało po dłuższym czasie znajomości, złamała dwuletnią abstynencje narkotykową właśnie gdy razem zażyliśmy. Po tym jak się poznaliśmy zażywałem z nią codziennie. W nocy wychodziłem z domu do niej, od niej jechałem do szkoły i po szkole z nów do niej. Do domu wracałem późnym wieczorem i czekałem do ok. 3:00 w nocy żeby znowu do niej wyjść. Przez ok. miesiąc nie spałem w ogóle. Po dwóch tygodniach znajomości z nią, uciekłem z domu. Wprowadziłem się do niej. Jak się okazało znała dużo ludzi od których brała narkotyki. Pomyślałem sobie ale zajebiście nikt mnie nie będzie ograniczał, będę zażywał ile chcę, wychodził o której chcę, wracał o której chcę i żył jak chcę. Moja nieograniczona wolność trwała dwa tygodnie. Pojechałem z nią do Lubina na imprezę. Sam nie wiedziałem co zażywam. Do tej pory pamiętam jedynie urywki tego co tam się działo. Pamiętam, że nie mogłem wysiedzieć w miejscu. Byłem bardzo pobudzony. W tle leciało techno co jeszcze bardziej mnie pobudzało. Nie pamiętam kiedy wyszedłem z tej imprezy, a 90% wspomnień jakie mam są właśnie z poza domu. Pamiętam, że chodziłem jak żołnierz w tą i z powrotem, pamiętam, że leżałem na podłodze i udawałem, że mam połamane nogi, krzycząc; pamiętam, że przechodziłem przez las w którym były jakieś duchy, zombie, i inne dziwne stworzenia, pamiętam też, że stałem przed zamkniętym szlabanem czekając, aż otworzą bo wydawało mi się, że to wjazd do bazy a ja dalej jestem żołnierzem, że widziałem samochód ojca i biegłem za nim, wjechał za zakręt na parking, a gdy tam dotarłem już go nie było. To wszystko było wytworem mojej wyobraźni, moje paranoje, które mnie dopadły. Do tej pory przypominam sobie skrawki tego co tam przeżyłem, jak i samo to, że mnie tam cucili, bo krzyczałem leżąc na łóżku i wyginając się. Nie pamiętam jak to się stało, ale dotarłem na obwodnice łączącą Lubin z Legnicą. Gdy przeszedłem pierwsze pięć kilometrów zatrzymało się auto. Wysiadł z niego facet dał mi 20 zł. i powiedział żebym poczekał na busa, żebym nigdzie nie szedł bo strasznie wyglądam. Wziąłem pieniądze i zacząłem szukać sklepu. Gdy wróciłem na przystanek po chwili podjechała policja. Zapytali czy coś brałem, moja odpowiedź brzmiała nie. Kazali mi dmuchać w alkomat, zakuli w kajdanki i zawieźli do szpitala. Do tej pory pamiętam jak ściskałem te pieniądze w rękach żeby nikt mi ich nie zabrał, żebym po wyjściu miał na narkotyki. Zatrzymali mnie w szpitalu. Pierwszych dwóch dni nie pamiętam. W trzecim pamiętam, że nie potrafiłem spojrzeć rodzicom w oczy po tym co zrobiłem. Nie potrafiłem z nimi rozmawiać. Jak się okazało byłem pierwszym takim przypadkiem. Sami lekarze nie wiedzieli co maja ze mną zrobić, co mi podać. Nie panowałem nad własnym ciałem. Dopiero długo po wyjściu ze szpitala okazało się, że mój organizm był doszczętnie wysuszony, moje nerki przypominały rodzynki- byłem odwodniony. Gdy po wizycie w szpitalu wróciłem razem z rodzicami do domu poszedłem od razu spać, znowu pojawiły mi się zaburzenia poczucia czasu. Gdy się obudziłem dowiedziałem się, że rodzice podjęli decyzje o tym, że wyślą mnie do ośrodka. Byłem kompletnie załamany jak się o tym dowiedziałem. Rozpłakałem się i zacząłem panikować bo nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Bałem się. Mama kazała mi się spakować i powiedziała, że pojadę na krótko i że szybko minie. Rozgniewałem się gdy powiedziała mi, że to będą trzy miesiące. Ciągle płakałem szukając odpowiedzi na pytanie Boże, co ja narobiłem?Spakowałem się i pojechaliśmy. Rodzice podczas drogi zwracali mi uwagę, kiedy zaczynałem mamrotać. Gdy przyjechaliśmy na miejsce pierwsze pytanie jakie mi tam zadano to jak się czuje?Odpowiedziałem standardowo. Roześmiali się i powiedzieli, że nie ma takiego uczucia. Wtedy pierwszy raz sobie dałem sprawę z tego, że nigdy na uczucia nie zwracałem uwagi. To tak jak zdanie sobie sprawy z tego, że żyjemy, paradoks  dlaczego ja, to ja a nie ktoś inny ? Wszystko to czego tam się nauczyłem staram się zastosować w swoim życiu. Najważniejszą rzeczą, którą tam osiągnąłem to ustalenie hierarchii wartości. W moim przypadku na pierwszym miejscu jest trzeźwienie, samorozwój i utrzymanie abstynencji od alkoholu i narkotyków, dopiero na drugim miejscu jest rodzina. Dlaczego? Bo gdybym zaczął znowu zażywać rodzina nie miałaby dla mnie żadnego znaczenia, znów stały by się najważniejsze narkotyki. Na kolejnych miejscach jest nauka, przyjaciele i zainteresowania. Czego się nauczyłem w ośrodku?Przede wszystkim spotkałem się z tym co mnie w życiu spotkało i co zrobiłem, na co miałem wpływ, a na co już go nie miałem. Na obecna chwile mam 6 miesięcy i 9 dni abstynencji od wszelkiego rodzaju używek poza nikotyną. Uświadomiłem sobie, że co już było nie wróci i swojej przeszłości nie zmienię, ale mogę zmienić przyszłość, jak i każdy z nas. Warto się nie poddawać i walczyć, dawać z siebie sto procent, bo nie wiesz co czeka za zakrętem. W ośrodku też nie było tak kolorowo. Czasem napotykałem trudności. Głody narkotykowe, ale ośrodek też nauczył mnie jak z nimi walczyć. Ośrodek pokazał mi też jak można rozwiązywać problemy w sposób asertywny i jak konstruktywnie się porozumiewać. Jak ważna jest rodzina. Ośrodek pomógł mi zrozumieć działanie Boga, na którego w ośrodku mówiliśmy Szef. Szef jest przy tobie zawsze, jakiej decyzji byś nie podjął, zawsze ci pomoże. Bardzo pomagała mi tam modlitwa którą odmawialiśmy codziennie rano i wieczorem. Boże, użycz mi pogody ducha abym godził się z tym czego nie mogę zmienić, odwagi abym zmieniał to co mogę zmienić, i mądrości abym odróżniał jedno od drugiego. Ta modlitwa jest mi niezbędna kiedy napotykam trudności. Kiedy opuszczałem ośrodek usłyszałem słowa: Olek, kiedy będziesz miał jedno wyjście z danej sytuacji to w nie idź, bo na pewno są jeszcze co najmniej dwa rozwiązania, których teraz pod wpływem emocji nie widzisz. Daj sobie jeszcze dwie godziny czy trzy i przemyśl to. Jak jest teraz? To, jak funkcjonowałem i żyłem z rodzina teraz, a przed ośrodkiem to niebo a ziemia. Teraz przede wszystkim nie siedzę sam w pokoju i się nie izoluję, rozmawiam, a nie milczę, nie wychodzę mając wszystkich w dupie, nie trzaskam drzwiami i nie krzyczę, rozwiązuję trudności w sposób asertywny. Staram się zrozumieć drugiego człowieka. Zaczynam dostrzegać działanie Szefa. Jestem wdzięczny ludziom, którzy mnie tego wszystkiego nauczyli w ośrodku, pozwolili mi spojrzeć na świat z zupełnie nowej perspektywy, ale przede wszystkim jestem wdzięczny rodzicom za podjęcie dla nich tak trudnej decyzji i za sfinansowanie mi ośrodka. Teraz chodzę też na spotkania grupy NA- Anonimowych Narkomanów. Takie spotkania opierają się na 12 krokach i 12 tradycjach, które możecie znaleźć w Internecie, ale przede wszystkim na opowiadaniach historii z życia każdego z uczestników. Udział w takim spotkaniu to naprawdę niesamowite przeżycie, wysłuchiwanie historii tych ludzi naprawdę bardzo mi pomaga, to dzięki nim zaczynam na nowo poznawać samego siebie. Każde takie spotkanie zaczynamy i kończymy modlitwa o pogodę ducha i słowami wracaj, to działa. Jak wspominałem na początku chciałem się zmierzyć ze stereotypami. Mianowicie. Dlaczego gdy widzisz człowieka podającego sobie dawkę na dworcu ogarnia cię obrzydzenie, a gdy mijasz tzw. dresa na ulicy, lęk ? We mnie w obu przypadkach pojawia się współczucie, bo oboje mają ten sam problem. Nie ważne ile zażywałeś, z kim i gdzie. Jeden zażywa na dworcu a drugi w willi z basenem, w NA wszyscy są równi. Teraz odpowiedz sobie na pytanie czy dalej taki człowiek jest dla ciebie jebanym ćpunem który za działkę zrobi wszystko. Skoro tak, ja też nim jestem. Dlaczego ? Bo uzależniony będę całe życie mimo tego, że już nie zażywam. „Jedna działka to za dużo a tysiąc nigdy dość.” – N.A. Mam na imię Olek i jestem trzeźwiejącym narkomanem.

(Autor D.O.)

Jak radzę sobie z agresją

Opowiem wam jak radziłem i radzę sobie do tej pory z agresją. Moje początki nie były za piękne, kiedy jakaś osoba ze społeczności lub terapeutów mówili mi, że mam jakieś pijane zachowania to w podnosiłem głos i nie miło zwracałem się do kolegi lub koleżanki. Do terapeutów akurat ciężko mi było podnieść głos, a co dopiero zwrócić im uwagę, że coś mi u nich nie pasuje. Bardzo często trzymałem w sobie te nie przyjemne emocje, ale po czasie wybuchałem, ale to na nic dobrego nie wychodziło, kiedy nie mówiłem innym co do nich mam i przez to wychodziły różne nie przyjemne sytuacje. Wybuchałem i to ostro, ale później po czasie gdy przemyślałem swoje zachowanie było mi głupio i do tej pory staram się nad tym panować- to ciężka sprawa. Ostatnio miałem pewną trudną sytuację. Nie chciałem odebrać dyżury, wtedy kolega z terapii wybuchł, był agresywny, rzucał wulgaryzmami i wtedy mam problem aby zapanować nad swoimi emocjami. Pierwsza myśl która się nasuwa to „no weż się przymknij bo nie wytrzymam”, ale nie wypuszczam tych słów bo zbliża mnie to do ulicy, a muszę odsunąć się od tamtego życia no i to chyba na tyle moi drodzy pozdrawiam was serdecznie . 😀
(Autor C. K.)

Moja Siła Wyższa

Kiedy przyjechałem do ośrodka za siłę wyższą uważałem samego siebie, miałem przez to złudne poczucie kontroli nad swoim życiem, ale byłem słaby. Potrafiłem się tylko porównywać z „gorszymi” i „lepszymi” ludźmi ode mnie przez co stałem się próżny i zgorzkniały. Odkąd zacząłem wierzyć że jest coś silniejszego ode mnie czuję ulgę i siłę za każdym razem gdy się modlę. Poza tym gdy oddałem bogu kierownictwo nad swoim życiem przestałem obwiniać innych za swoje potyczki i uwierzyłem  że szef tak chce i dzięki temu moje życie stało się przyjemniejsze. Odeszła ode mnie chęć powrotu do rodzinnego miasta i czynnego nałogu. Zaczęło się wyczekiwanie odwiedzin, a w miejsce planów ucieczki pojawiła się akceptacja głodów. Owszem, myśli o ucieczce czy złamaniu abstynencji nie zniknęły, ale bóg daje mi siłę i odwagę abym mógł poprosić o pomoc i dzięki niemu dostaję więcej możliwości rozwiązania problemu niż ucieczka czy zażycie środka psychoaktywnego. Dzięki sile wyższej zacząłem dostrzegać że dała mi rodzinę która mimo wszystkich moich nieuczciwości dalej mnie wspiera i we mnie wierzy, ujrzałem także wartość społeczności którą mogę wezwać za każdym razem gdy jest mi trudno. Siła wyższa pomaga mi także godzić się z faktem że jestem uzależniony od narkotyków i alkoholu, a to jest najtrudniejsza rzecz ze wszystkich wyżej wymienionych.

(Autor W. L.)

Nie widzimy swoich błędów

Wczoraj zdenerwowała mnie pewna sytuacja, byłem zirytowany, zdenerwowany, wściekły i czułem nienawiść do kolegi który nic mi nie zrobił. Zbyt szybko i gwałtownie zareagowałem na normalne pytanie kolegi, zacząłem go obrażać i zachęcać do bójki. Trwałem w takim stanie około 13 godzin. Przed spaniem próbowałem zmęczyć się fizycznie na tyle by nie odczuwać już tylko nieprzyjemnych emocji. Niestety to nie pomogło. Od rana szukałem zaczepki i znalazłem sytuację, wyładowałem na koledze całą złość i chciałem się z nim pobić. Dobrze że przyszła nasza terapeutka Asia i rozładowała napięcie. Dużo dało mi też to co do mnie powiedziała. Po rozmowie z nią rozładowałem całe napięcie męcząc się fizycznie i rozmyślając o tej sytuacji. Dużo mi to dało. Udało mi się wypuścić z siebie nieprzyjemne emocje.
(Autor H. Kd. )

Motywacja do leczenia 3

Kiedy przyjechałem do ośrodka nie miałem motywacji do leczenia tylko do jak najszybszego skończenia terapii i powrotu do starego trybu życia. Kiedy stwierdziłem, że spróbuję i wezmę czynny udział w terapii moja motywacja była słaba, bo szukałem jej na siłę w głowie wiedząc, że to co robiłem niszczyło mi życie, ale sercem uważałem, że to były piękne chwile i że marihuana tylko urozmaicała moje życie. To niestety ciągnęło się całkiem nie dawna, aż zadałem sobie pytanie ‘’Kiedy ostatnio byłem szczęśliwy?’’ i podczas szukania odpowiedzi uświadomiłem sobie, że podczas ostatnich kilkunastu miesięcy byłem szczęśliwy tylko kiedy miałem dobry towar albo kiedy mama nie czepiała się, że znowu wracam późno do domu, bądź gdy udawało się kogoś oszukać i miałem więcej narkotyków dla siebie. Wtedy uświadomiłem sobie, że tak naprawdę zostałem sam z marihuaną, bo nawet kiedy widywałem się z przyjaciółką, przyjacielem, dziewczyną którą kocham czy rodziną to byłem pod wpływem i nie potrafiłem się z tego cieszyć, bo zawsze haj dominował nad przyjemnymi emocjami, przez co nawet gdy coś wspominam jest to albo puste, albo nieprzyjemne. Co do tych drugich to na głodzie jestem mistrzem przypominania sobie wszystkich nieprzyjemnych przeżyć. Po tej refleksji stwierdziłem, że przez narkotyki nie potrafiłem być szczęśliwy, nie miałem przyjaciół i prawie straciłem rodzinę, a to wszystko przez ciągłą ucieczkę od samego siebie. Kiedy zderzyłem się z tym wszystkim moją motywacją do leczenia stało się poznanie samego siebie, cieszenie się z każdego dnia, odbudowanie relacji z przyjaciółmi i moją rodziną.
(Autor W. L.)

Motywacja do leczenia 2

Zanim przybyłem do ośrodka wydawało mi się, że to co robię jest zupełnie normalne. Słysząc ciągle o szkodliwości narkotyków nie przestawałem zażywać, mimo że wiedziałem jak bardzo ranię bliskich. Myślałem, że panuję nad wszystkim ale jednak nie panowałem. Po przyjeździe do ośrodka i po przesiedzeniu kilku dni w pokoju coś we mnie pękło i uświadomiło mi, że jednak nie było za kolorowo i nie mam pojęcia w którym momencie straciłem kontrolę na zażywaniem. Jestem wręcz przekonany, że życie zdrowego człowieka tak nie wygląda. Teraz myślę tylko o tym żeby wyjść na prostą i żeby udowodnić rodzinnie, a najbardziej mamie, że nie wszystko jest stracone. Narkotyki nie zniszczyły mojego życia do końca- one pokazały mi inny świat i inny pogląd na życie, lecz będę walczył o to żeby pokazać się z innej strony pokazać, swoje drugie ja.
(Autor C.K.)

Co dawały mi narkotyki i nad czym powinnam pracować?

Przez długi okres czasu nie zdawałam sobie sprawy z tego, co dawały mi narkotyki. Na jednym z mityngów usłyszałam, że osoby uzależnione swoim nałogiem metaforycznie zalepiały własne dziury, pozornie uzupełniały pewną pustkę. Po usłyszeniu tej myśli zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać i zrozumiałam, że w utrzymywaniu abstynencji i zdrowieniu ważna jest świadomość tego co osiągałam przez narkotyki i czym mogę zastąpić owe dziury. Narkotyki pokazały mi, że na zawołanie mogę przestać czuć nieprzyjemne emocje. Na początku traktowałam to jako chwilową odskocznię od tego, co trudne. Jednak z czasem i zwiększoną częstotliwością zażywania coraz mniej i rzadziej dopuszczałam do siebie trudne emocje, stawały się one coraz bardziej niewygodne czy wręcz uciążliwe i narastała we mnie stopniowo coraz większa świadoma chęć wyeliminowania ich prawie totalnie. W pewnym momencie przestałam czuć najbardziej niechciany smutek, przykrość, bezradność i bezsilność, a gdy wiedziałam, że nadchodzi podejmowałam próby kontrolowania emocji, co jak zrozumiałam stosunkowo niedawno jest niemożliwe. W efekcie po prostu odcięłam się od uczuć, co z czasem stało się dla mnie normalne i nawet radość nie potrafiła już być do końca wesoła. Dzięki terapii zrozumiałam to wszystko i pracowałam nad tym, jednak nadal bardzo często nie dopuszczam do siebie trudnych emocji. Pomaga mi w tym codzienna medytacja lub w przypadkach braku czasu znalezienie choć 5 minut dla siebie i skonfrontowanie się ze sobą oddychając głęboko w ciszy. Ważne jest dla mnie również to, by na bieżąco mówić o swoim smutku, bezradności i bezsilności oraz nie zamieniać ich w złość lub się nie odcinać. Przez narkotyki nauczyłam również samooszukiwać się i mimo wyznawanych wartości tj. uczciwość i mimo mówienia o niej sama często nie byłam uczciwa, lecz zawsze miałam dla siebie wytłumaczenie i potrafiłam to zracjonalizować. Zaczęłam w ten sposób żyć w niezgodzie z wyznawanymi przez siebie wartościami. To wszystko pokazuje mi jak bardzo odbiegałam i uciekłam od tego co dla mnie najważniejsze nie mając na bieżąco takiej świadomości.  Teraz staram się obiektywnie oceniać swoje decyzje i zachowanie, lecz nie do końca potrafię, więc staram się pytać innych o zdanie i się z nim liczyć. Nie mam z tym łatwości i jest to rzecz nad którą mam zamiar pracować. Po narkotyki sięgałam bardzo często, a nawet głównie w stanach zmęczenia, przepracowania i przeciążenia intelektualnego. Wydawał mi się to świetny sposób na odreagowywanie i w pewnym momencie stał się rutyną. Teraz znam i doceniam wiele innych sposobów na zrelaksowanie się- w momentach przemęczenia mam zamiar chodzić na saunę, basen, biegać, uprawiać jogę, medytować czy chociażby zrobić sobie herbatę i obejrzeć ulubiony serial. Gdy każdą z tych metod próbowałam po raz pierwszy  od czasu utrzymywania abstynencji wydawała mi się odkrywcza, wręcz sprawiało mi to wielką radość, a przede wszystkim okazały się one dużo bardziej skutecznie niż narkotyki. Zażywanie dawało mi również poczucie siły i kontroli, miałam często wrażenie przewagi nad innymi i swego rodzaju bezkarności. To wszystko było złudne, wynik mojej własnej iluzji , lecz dawało mi to poczucie bezpieczeństwa i nienaruszalności. Muszę nad tym pracować starając się być i postrzegać się z tego samego poziomu co otaczający mnie ludzie i próbować godzić się z tym, że nie wszystko da się zaplanować i skonfrontować. Biorąc narkotyki nasiliłam w sobie własną dumę, która po dzień dzisiejszy przejawia się tym, że mam trudności w przyznawaniu racji, proszeniu o pomoc i pogodzeniu się z brakiem wpływu na niektóre decyzje. To jest obszar nad którym powinnam pracować starając się przełamywać swoje trudności i opory. Zauważyłam również, że odkąd zażywam skupiam się bardziej na wykonaniu zadania niż na jego idei. Reasumując moją pracę, narkotyki omamiły mnie totalnie. Zażywając niesamowicie oszukiwałam innych tak jak i samą siebie, wykreowałam przez nie fikcyjny wizerunek siebie, odcinałam się od uczuć, łamałam własne zasady i wartości, a przede wszystkim odsunęłam bliskich i zaniedbałam to, co było dla mnie najważniejsze bezczeszcząc swoje priorytety. Najbardziej smuci mnie to, że nie miałam na bieżąco takiej świadomości i czułam się złudnie oraz sztucznie szczęśliwa. Wbrew swojej początkowej postawie uważam, że trafienie do „Ku Dobremu” uratowało mi życie pozwalając zrozumieć siebie i chcę dać sobie szansę na trzeźwą przyszłość z perspektywami.

(Autor D.S.)

Motywacja do leczenia 1

Zanim przybyłam do ośrodka wydawało mi się, że to co robiłam było czymś normalnym. Słysząc ciągle o szkodliwości narkotyków, nie przestawałam zażywać, bo wydawało mi się, że to zwykłe „przesadzanie”. Myślałam, że nad wszystkim panuję. Po przyjeździe tutaj zaczęłam rozumieć jak lekkomyślna wtedy byłam. Nie wiem nawet, w którym momencie straciłam kontrolę. Jestem pewna tylko tego, że życie zdrowego człowieka tak nie wygląda. W chwili obecnej jedyne, czego pragnę to wyjść na prostą i zacząć żyć normalnie. Zawsze miałam wielkie ambicje. Mam nadzieję, że nie jest za późno, by je spełnić i, że narkotyki nie zniszczyły jeszcze doszczętnie mojego życia. Żałuję tego, co było, jednak moje życie nadal trwa. Wierzę, że mogę wszystko zmienić i będę walczyła do samego końca, by stać się nową, lepszą osobą. Dotarło do mnie, że używki nie rozwiązują problemów, a wręcz przeciwnie.  Jest to jedynie chwilowa ucieczka od zmartwień, ale działa ona jak smok, któremu po odcięciu głowy odrastają 3. Wierzę, że pewnego dnia rodzina będzie ze mnie dumna.

(Autor H.K.)

Głód narkotykowy, głód alkoholowy

Czym tak naprawdę jest głód narkotykowy lub alkoholowy? Zanim poddałam się terapii byłam przekonana, że to mnie nie dotyczy. Kojarzyło mi się to z silnym uczuciem potrzeby zażycia, niemożliwym do powstrzymania. Sądziłam, że pojęcie głodu narkotykowego odnosi się do osób silnie uzależnionych od heroiny lub metamfetaminy, które odczuwają tak silne objawy odstawienia, że nie potrafią funkcjonować nie będąc pod wpływem. Nie miałam wtedy pojęcia jak bardzo się mylę. Objawy głodu często pojawiają się po przerwaniu zażywania nawet tak pozornie nieszkodliwego narkotyku jak marihuana.
Jednym z objawów głodu jest silna potrzeba zażycia z tendencją do natychmiastowego zrealizowania. Pojawia się często pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Czując bezradność, smutek, przygnębienie czy złość i myśląc, że nie mam już nic do stracenia, bo gorzej być nie może decydowałam się sięgnąć po „rozweselacz”. Zadajmy sobie jednak pytanie, czy faktycznie jest on w stanie nas rozweselić, czy rozwiązać jakikolwiek problem, czy sprawi, że jedynie uwierzymy w chwilową iluzję radości po to, by później czuć się jeszcze gorzej. Nie mówię tu o kacu czy zejściu, ale o nasileniu się nieprzyjemnych emocji dłuższy czas po zażyciu. Do wcześniej wspomnianych nieprzyjemnych uczuć dołącza się świadomość, że nie potrafimy poradzić sobie z naszymi zmartwieniami. Nawet, gdy staramy się o niej nie myśleć, nie jesteśmy w stanie się jej zupełnie pozbyć. Każdy niesie swój własny krzyż i nie pozwólmy sobie myśleć, że zażycie jest sposobem, żeby go zrzucić.
Kolejnym objawem głodu jest przypominanie sobie przyjemnego stanu, który pojawia się po zażyciu. Często łączy się z natrętnymi myślami o danym środku psychoaktywnym i snami o nim. Może to doprowadzić do koncentracji życia wokół zażywania, co jest objawem uzależnienia.
Osoby uzależnione często nie zdają sobie sprawy, że ich apatia, skoki napięcia, nadpobudliwość czy zobojętnienie są także jednym z objawów głodu. Oczywiste jest jednak, że narkoman lub alkoholik zacznie szukać wymówki, że jego emocje nie są powiązane w żaden sposób z zażywaniem, co pozwoli z czystym sumieniem sięgnąć po kolejny kieliszek czy kolejną działkę.
Opisane przeze mnie objawy to tylko kilka przykładów. Na głodzie pojawia się również m.in. suchy kac, pogorszenie pamięci i koncentracji, trudności w abstrakcyjnym myśleniu, ból, zwiększona liczba konfliktów, zaburzenia snu i powątpiewanie w terapię.
(Autor H.K.)

Objawy uzależnienia

Jak rozpoznać czy jest się osobą uzależnioną? Wiele osób, które to dotyczy nie zdaje sobie sprawy ze swojej choroby. Leczenie określiłabym jako walkę między siłą woli, a domaganiami organizmu. Gdy przyzwyczai się do pewnej substancji psychoaktywnej, będzie jej potrzebował po odstawieniu. Zrobi więc wszystko, abyśmy myśleli, że nie jesteśmy uzależnieni i, że możemy zażywać dalej, co łączy się ściśle z mechanizmami uzależnień.
Wyróżnia się 6 objawów uzależnienia. Pojawienie się co najmniej 3 z nich oznacza uzależnienie.
Jednym z nich jest koncentracja życia wokół zażywania. Nie oznacza to oczywiście, że aby to u siebie zdiagnozować należy codziennie sięgać po środki psychoaktywne, czy myśleć o nich 24/7. U mnie na przykład objawiło się to tym, że nie potrafiłam wyobrazić sobie spędzonego przyjemnie dnia ze znajomymi bez narkotyków czy alkoholu, a gdy miałam zażywanie w planach, cieszyłam się na samą myśl o tym już parę dni wcześniej.
Kolejnym symptomem jest zażywanie mimo wiedzy o szkodliwości. Mówię tu o sytuacji, gdy osoba zażywająca ma pełną świadomość, jak sięganie po używkę na nią wpływa, a nie, gdy sądzi, że to jej nie dotyczy.
Następny objaw to zwiększenie tolerancji organizmu na zażywaną substancję. W czasach czynnego uzależnienia wydawało mi się, że każdy tak ma, szczególnie w przypadku alkoholu, że po prostu „głowa się wyrabia”. Myślę, że niewiele osób, które tego doświadczyły, zdają sobie sprawę, że mogłyby zacząć się niepokoić o swoje zdrowie. Mechanizmy uzależnień jednak robią swoje.
Zanim trafiłam do ośrodka, wydawało mi się, że po osobie uzależnionej od razu widać, że coś jest nie tak. Sądziłam, że problem ten mógłby ewentualnie dotyczyć kilku moich znajomych, którzy zażywając, popadają w kilkudniowe ciągi, jednak gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że jestem uzależniona prawdopodobnie bym go wyśmiała. Stereotypy mówią o bezdomnych narkomanach i alkoholikach, którzy żebrzą na dworcach, ale nawet najbardziej niepozorny człowiek, bogaty czy biedny, w jakimkolwiek wieku, z jakiegokolwiek domu by nie pochodził – dosłownie każdego może spotkać uzależnienie.
(Autor H.K.)